Medycyna nieliniowa

„Według teorii dr. M. W. Kutuszowa, jednym z wiodących czynników regulujących w żywej materii jest światło. Fotoaktywność, fotokataliza, polaryzacja, anizotropia i inne zjawiska fizyczne są charakterystyczne dla żywych substancji, niezależnie od poziomu organizacji. Normalne komórki i tkanki, będąc aperiodycznymi kryształami, absorbują światło i emitują luminescencję w bardzo wąskich zakresach. Te właściwości dotyczą zarówno komórek normalnych, jak i nowotworowych, które mają swój zakres promieniowania i pochłaniania. DNA polaryzuje światło w prawo i charakteryzuje się pozytywną dwójłomnością, a białka polaryzują światło w lewo i mają negatywną dwójłomność. Ten mechanizm jest podstawą normalnego funkcjonowania komórek i tkanek, w przypadku jego uszkodzenia następuje kaskadowe naruszenie reakcji biofizycznych i biochemicznych. Po ekspozycji na czynniki rakotwórcze, w pierwszej kolejności następuje naruszenie mechanizmu foldingu (zwijania) białek, co prowadzi do izotropizacji środowiska i pojawienia się elementów fotosyntezy w rakowej homeostazie. Z tego powodu zmieniają się polaryzacyjne funkcje struktur komórkowych, co prowadzi do ich niekontrolowanego podziału.”

kutushov.ru

Nie homeopatia, a reliz-aktywność

Pracownicy i członkowie Rosyjskiej Akademii Nauk zwrócili się do ministerstwa zdrowia o uznanie nowej klasy leków. (…)

Twórca nowej klasy preparatów, członek-korepondent RAN Oleg Epsztejn opowiedział o odkryciu zjawiska fizycznego, które otrzymało nazwę „reliz-aktywności”. 

– Ten termin odzwierciedla pojawienie się, uwolnienie (release) aktywności w procesie wielokrotnego zmniejszania stężenia. W rezultacie substancja nie znika całkowicie, lecz przechodzi w inną formę fizyczną – reliz-aktywną formę substancji, własności której nie zależą od tego, czy w roztworze są obecne cząsteczki pierwotnej substancji, czy też nie. Ta aktywność jest związana z rozpuszczalnikiem, a preparaty wyprodukowane w takiej technologii nazywają się reliz-aktywnymi. – powiedział on.

[Na specjalnie zorganizowanej konferencji naukowcy z RAN] szczegółowo omówili odkrycie leków reliz-aktywnych, mechanizm ich działania, a także wyniki zastosowań klinicznych w takich dziedzinach medycyny jak gastroenterologia, neurologia, urologia, endokrynologia, pulmonologia i leczenie zakażeń. Praktycznie wszyscy mówcy podkreślali ważność tego, że wynalazek to produkt krajowy.

Naukowcy w dziedzinie neurobiologii, chemii, fizjologii zaznaczyli, że w badaniach przedklinicznych działanie wszystkich leków w formie reliz-aktywnej zostało potwierdzone  standardowymi metodami przyjętymi w medycynie opartej na dowodach. Dość głęboko przebadano ich bezpieczeństwo.

(…) W wyniku konferencji jej uczestnicy przyjęli rezolucję, w której zarekomendowali uznanie badań naukowych w dziedzinie analizy i wytwarzania celowanych leków reliz-aktywnych za strategicznie ważne, zalecili też kontynuację badań i wdrożeń.  Ponadto, uczestnicy poprosili prezydium RAN, by zwróciło się do ministerstwa zdrowia z propozycją opracowania wymagań regulacyjnych dla innowacyjnych celowanych leków reliz-aktywnych, i w razie potrzeby o wystąpienie z inicjatywą wprowadzenia zmian do ustawy federalnej „O obrocie środkami leczniczymi”.

Jest to tłumaczenie fragmentów artykułu https://lenta.ru/news/2017/12/07/lekarstva_ran/

Szkolenie BHP

Tymczasem w Rosji, w Instytucie Fizyki i Nanotechnologii Państwowego Uniwersytetu Politechnicznego w Petersburgu, na szkoleniu BHP uczono o oddziaływaniu telefonów komórkowych na biopole człowieka.

Катастрофический пиздец, jak skomentował autor wpisu na fb, fizyk, były pracownik uczelni, obecnie doktorant na Uniwersytecie Maryland.

Biopole człowieka przed i po rozmowie przez telefon komórkowy. Podpisy po angielsku dla wygody internautów, źródło: facebook. Poniżej oryginalne zdjęcie z napisami rosyjskimi, źródło: vkontakte:

Chrystus to Zjednoczone Pole Energii, czyli przestrzeń kwantowa

Na Onecie wywiad z aktorem Krzysztofem Pieczyńskim, znanym jako doktor Bruno z serialu „Na dobre i na złe”.

– Moja wizja ma niewielki odbiór, bo niewiele osób o niej wie. Zaprzestańcie nienawiści i dajcie mi media do dyspozycji.

(…)

– Kościół też nie jest święty, bo przeszkadza w przyspieszonej ewolucji człowieka.

A jak miałaby ona wyglądać?

Pozwoliłaby odzyskać piękno człowieka adamowego – takiego, jakim był Adam, pierwszy człowiek, który miał ciało ze światła. Kościół przeszkadza w odzyskaniu przez człowieka tej „szaty chwały”.

Ze światła?

Każda cząstka materii, każdy elektron w atomie ma swoją równowartość matematyczną w cząstce światła. Nasze ciało może zostać przebudowane w zgodzie z boskim obrazem.

(…)

Jezus z Nazaretu mówi, że Chrystus jest substancją, która przenika wszystko i jest podstawowym budulcem życia – to jest Zjednoczone Pole Energii, czyli przestrzeń kwantowa.

Podziękowania dla Magdy Cz.

Petersburskie przedsiębiorstwo wodociągowe dla obywatela

W różnych miastach w Polsce, w tym także w Warszawie, można już pić wodę prosto z kranu. W ten sposób znaleźliśmy się po cywilizowanej stronie świata i pewne problemy nas nie dotyczą. Tymczasem Komisja do spraw Walki z Pseudonauką Rosyjskiej Akademii Nauk musi wciąż walczyć z problemami starego świata, w którym kranówa nie nadaje się do spożycia bez przegotowania. Filtracja, przegotowywanie, dezynfekcja – to sprawa zrzucona na barki obywatela. Przedsiębiorstwo wodociągowe tymczasem podejmuje działania na całkiem innym froncie.

Właśnie niedawno pisałam o dziwnym zabobonie dotyczącym święconej wody, który pojawił się w Rosji. Z tego co pisze Komisja do spraw Walki z Pseudonauką, wynika jednak, że to chyba jakaś plaga. Komisja opublikowała w swoim serwisie – tak! ma specjalny serwis internetowy, istną kopalnię niezwykłości – taki oto tekst, napisany dość urzędowym językiem:

Jak powiadomił kierownik Państwowego Przedsiębiorstwa Unitarnego „Wodokanał Sankt-Petersburga” [opowiednik naszego MPWiKu, ale w scentralizowanej gospodarce rosyjskiej jest to przedsiębiorstwo nie miejskie, lecz państwowe], Feliks Karmazynow – zgodnie z jego rozporządzeniem w przedsiębiorstwie prowadzi się rytuały poświęcania wody wodociągowej zgodnie z tradycją prawosławną. Praktyka ta budzi szereg obaw, o których Komisja do spraw Walki z Pseudonauką uważa za niezbędne powiadomić społeczeństwo.

Wielu wierzących jest przekonanych, że przy poświęceniu woda przybiera szczególne właściwości jako substancja materialna. Uważa się, że uwalnia się ona od bakterii i szkodliwych zanieczyszczeń, przybiera właściwości lecznicze. Wszystko to nie odpowiada rzeczywistości i nie ma podstaw w chrześcijańskim kanonie religijnym, to jest należy do kategorii zabobonów. Tym niemniej, wierzący nierzadko sądzą, że uzdatnianie święconej wody (filtracja, przegotowywanie, dezynfekcja) narusza jej „świętość” lub stanowi znak słabej wiary. Są też księża, którzy podtrzymują w ludziach te przekonania.

W efekcie rytuały masowego święcenia wody prowadzą do tego, że używając jej wierni nierzadko zaniedbują niezbędne środki higieny. Tak na przykład w styczniu 2010 roku w Irkucku, po spożyciu wody z poświęconego przerębla i podziemnych źródeł, ponad 300 osób (wśród nich połowa dzieci) zwróciło się po pomoc medyczną (RIA Nowosti). Analizy laboratoryjne wykazały u poszkodowanych liczne infekcje rotawirusowe jelit (newsru.com). Niska jakość wody w poświęconych źródłach daje się też zauważyć w innych krajach (vesti.ru).

Biorąc pod uwagę, jak rozpowszechnione są błędne przekonania na temat właściwości wody święconej, Komisja RAN do spraw Walki z Pseudonauką zaleca wszystkim odpowiedzialnym instytucjom powstrzymanie się od prób święcenia wody w ujęciach przeznaczonych dla masowego użytku. Społeczeństwo powinno być poinformowane o tym, że poświęcenie wody to czysto duchowy religijny rytuał, który w żaden sposób nie wpływa na fizyczne, chemiczne i biologiczne własności wody. Z wodą święconą należy się obchodzić dokładnie tak jak ze zwykłą, to jest w razie potrzeby oczyszczać i przegotowywać.

Błędnym także jest rozpowszechnione przekonanie, jakoby dotknięcie wody srebrnym krzyżem podczas obrzędu święcenia napełniało ją jonami srebra, zabijającymi bakterie. Srebro zalicza się do substancji wysokiego ryzyka. Jednak właściwości bakteriostatyczne (hamujące namnażanie) i selektywne właściwości bakteriobójcze przyjmuje ono dopiero przy takim stężeniu, przy którym woda staje się niezdatna do picia.

Oprócz tego, Komisja uważa za konieczne zauważyć, że w branży wodociągowej jest wiele palących problemów związanych z zapewnieniem jakości wody, jej nieprzerwanych dostaw, a także z odprowadzaniem i oczyszczaniem ścieków. W tych warunkach, niecelowe jest wydatkowanie środków takiej jednostki budżetowej, jak „Wodokanał”, na przeprowadzanie rytuałów religijnych, zamiast na utrzymanie i modernizację bazy produkcyjnej i sieci wodociągowo-kanalizacyjnej.

Jakiś czas temu pracownicy Wydziału Fizyki Petersburskiego Uniwersytetu Państwowego skierowali do przedsiębiorstwa „Wodokanał” zapytanie, w którym podali w wątpliwość celowość święcenia wody wodociągowej i zauważali, że jest ona dostarczana nie tylko chrześcijanom. W odpowiedzi Feliks Karmazynow stwierdził: „Nie sądzę, żeby święcenie wody zgodne z prawosławną tradycją przyniosło jakąkolwiek szkodę muzułmanom czy ateistom.”

Jednak biorąc pod uwagę wysoki poziom rozpowszechnienia przesądów związanych z wodą święconą, takie rytuały prowadzą do ogólnego obniżenia bezpieczeństwa sanitarno-higienicznego, z powodu zmiany przyjętych praktyk obchodzenia się ludzi z wodą. Na przykład, gdy jeden z członków rodziny z powodów religinych przeszkadza innym uzdatniać poświęconą wodę wodociągową. Jeszcze gorzej, jeśli coś takiego będzie się dziać w instytucjach dziecięcych lub medycznych. Wszystko to może mieć negatywny wpływ na różne kategorie ludności, niezależnie od wyznania.

Nie podając w wątpliwość prawa wierzących do wyznawania swojej religii i odprawiania odpowiednich rytuałów, Komisja do spraw Walki z Pseudonauką podkreśla, że w świeckim państwie jednostki budżetowe nie powinny brać udziału w odprawianiu rytuałów religijnych, tym bardziej stanowiących choćby pośrednio ryzyko dla zdrowia ludzkiego.

Aleksander Siergiejew

Desant „kwantowego doktora” na polskie uczelnie

Wydział Farmaceutyczny Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu współorganizuje sympozjum Integracyjne podejście w profilaktyce i leczeniu chorób przewlekłych i onkologicznych. Niestety nie wszycy zaproszeni prelegenci budzą zaufanie.

Dr Amit Goswami ma wygłosić wykład „Znaczenie i zastosowanie fizyki kwantowej w medycynie.”

Nie da się ukryć, że osiągnięcia mechaniki kwantowej okazały się podstawą wielu technologii wykorzystywanych w medycynie. Przede wszystkim, bez mechaniki kwantowej nie byłoby technologii półprzewodnikowych, a więc  wszelakich urządzeń elektronicznych. Nie byłoby laserów, z których korzysta się np. w chirurgii czy w pewnych rodzajach tomografii; lasery są też używane w nowoczesnej mikroskopii, w badaniach nad wnętrzem żywych komórek – a te badania przekładają się na wiedzę medyczną. Nie byłoby obrazowania metodą rezonansu magnetycznego. Nie byłoby metod przewidywania właściwości nowych związków chemicznych, a więc także nowych lekarstw. Dodajcie więcej, jeśli o czymś zapomniałam.

Czyżby o tym wszystkim chciał mówić dr Goswami?

Ależ nie.

Dr Goswami jest przedstawicielem tzw. „medycyny kwantowej” – nie ma to nic wspólnego ani z medycyną, ani z fizyką. Jest to tylko kolejny rodzaj magicznego uzdrowicielstwa, z tym, że ubrany w pseudonaukowy bełkot zaczerpnięty z terminologii mechaniki kwantowej. W kompletnie pozbawiony zrozumienia sposób żongluje się tam słowami „energia”, „informacja”, „zasada nieoznaczoności”.

Amit Goswami napisał książkę Lekarz kwantowy (Quantum doctor). Jest tam wszystko: ciało witalne, ajurweda, czakry, tradycyjna medycyna chińska, homeopatia, umysł kwantowy, inteligencja ponadmentalna. Autor proponuje leczenie „myśleniem kwantowym” i twierdzi, że „fizyka kwantowa jasno określa charakterystykę relacji lekarz-pacjent”.

Artykuł Victora Stengera „Quantum quackery” ładnie przekłada na ludzki język, o co naprawdę chodzi w tych wymysłach i dlaczego prawdziwa mechanika kwantowa nie ma z tym nic wspólnego: Chodzi tam o „holistyczną” wiarę, że wszystko w kosmosie jest mistycznie połączone i że można na to wpływać świadomością, która wprawia w wibracje jakiś mistyczny eter. A wiara ta jest ubrana w źle rozumiane strzępki informacji o nielokalności kwantowej i funkcjach falowych.

Jest to o tyle dziwne, że dr Goswami naprawdę jest fizykiem. Zalicza się więc do kategorii tych, którzy zeszli na złą drogę. W 1964 roku w Kalkucie zdobył doktorat z teoretyczcnej fizyki jądrowej, a w latach 1968-1997 pracował na stanowisku profesora na University of Oregon. Na google scholar można prześledzić jego publikacje naukowe i, jak się okazuje, nie całkiem naukowe. Do lat 80. publikował całkiem normalne prace z fizyki jądrowej w uznanych, recenzowanych czasopismach naukowych. W latach 80. jednak zaczął odjeżdżać i publikować w czasopismach nie mających związku z fizyką: jakiś „PSI Research”, „Journal of Creative Behavior” itp. Pierwszy artykuł z tej serii to Kwantowa teoria świadomości i psi z 1986 roku. Streszczenie głosi, że autor

Dyskutuje związek między badaniami psi a kwantową teorią świadomości. Postuluje, że mechanika kwantowa, oryginalnie rozwinięta w związku z atomem, prowadzi naukowców do nowego poglądu na świat, który nie tylko dozwala i wyjaśnia poznanie pozazmysłowe, ale także używa danych z poznania pozazmysłowego, by budować nową naukę o świadomości.

A potem już sypnęło samymi publikacjami z tej dziedziny. Prof. Goswami porzucił fizykę i najwidoczniej dlatego przestał być profesorem. Uniwersytet widać podziękował mu za współpracę. [Edit: Ale znalazłam właśnie w internecie wzmianki, że raczej odszedł na emeryturę. Jeszcze w 2003 roku prowadził zajęcia z informatyki na University of Oregon.] Tymczasem badacz zaczął odjeżdżać w stronę biologii i publikować „kwantowe wyjaśnienia” dotyczące teorii ewolucji, proponując, że stoi za nią jakaś kosmiczna świadomość, przejawiająca się w mechanice kwantowej (patrz np. tu lub tu). Następnie  „wyjaśnił kwantowo” rezonans morficzny Sheldrake’a, pseudonaukowy koncept, zgodnie z którym samoorganizacja we Wszechświecie opiera się na tajemniczej kosmicznej pamięci i telepatycznej łączności pomiędzy bytami. A dalej już tylko gorzej – długa lista publikacji o kwantowym wszystkim: „duchowej ekonomii”, „kwantowym biznesie”, no i oczywiście „kwantowej medycynie”.

O „medycynie kwantowej” można by napisać dużo więcej. To nie tylko dr Goswami i nie tylko ta nieszczęsna konferencja. Okazuje się, że jest mnóstwo znachorów oferujących uzdrawianie „kwantami”. Dotyk kwantowy – uzdrawiająca moc dłoni. Uzdrawianie kwantowe – leczenie bez skalpela. Myślenie kwantowe. Itd. Itp. Pod hasłem „terapia kwantowa” otwiera się w wyszukiwarce cała masa reklam gabinetów zarabiających na „uzdrawianiu”.

Nie wypowiem się tutaj o pozostałych prelegentach wrocławskiej konferencji. Być może są tam zupełnie normalni lekarze, nieświadomi, w czym biorą udział. Jednak pewne tytuły innych wystąpień także włączają mi dzwoneczek alarmowy. Ale o to może już pytajcie kompetentnych medyków, np. Sporothrix.

Okazuje się tymczasem, że Wrocławski Uniwersytet Medyczny to nie jedyna polska uczelnia, która dała się nabrać na dr. Goswamiego. Najpierw zaserwuję wam lajcik: Biblioteka Politechniki Gdańskiej w 2014 roku nabyła książkę Goswamiego Kwantowy umysł, wydaną przez białostockie Studio Astropsychologii. To nie koniec: Jeden profesor z Gdańska chyba wypożyczył tę książkę, bo w 2014 roku w Wyższej Szkole Społeczno-Ekonomicznej w Gdańsku  z całkowitą powagą zacytował Amita Goswamiego w wykładzie inauguracyjnym na początek roku akademickiego.

To może coś lepszego: W 2012 roku Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej zaprosiła dr. Goswamiego na wykład, jak radzić sobie ze smutkiem i przezwyciężać depresję (o czym donosi serwis Nauka w Polsce Polskiej Agencji Prasowej)… Co ciekawe, na stronie SWPS okazuje się, że wykład był raczej o tym, jak zostać milionerem! Niewątpliwie wszechstronny jest ten pan doktór. 

A teraz trzymajcie się: Wykład dr. Goswamiego „Quantum activism” był w programie studiów doktoranckich z psychologii na SWPS!

„Jedno z największych oszustw, jakie dokonano na ludziach”

Jan Taratajcio to konstruktor mechanik – wynalazca różnych niezwykłych urządzeń, np. „generatora zdrowia”, działającego na zasadzie biorezonansu. Wynalazł też urządzenie produkujące darmową energię. Niestety na razie nie potrafi go uruchomić. Dlaczego takie urządzenia nie działają? Otóż nie działają, bo Fundacja Rockefellera w 1917 roku zlikwidowała eter. 

O tym i innych knowaniach dowiecie się z poniższego filmu. Dopóki go nie obejrzycie, nie zgadniecie, co było jednym z największych oszustw dokonanych na ludzkości.  

Jak dusza wpływa na urządzenia elektroniczne

Stare, ale nie znałam. Może Czytelnicy też. 

Dusza odpowiednio rezonuje i wszystko w najbliższym otoczeniu podporządkowuje się temu rezonansowi, także urządzenia elektroniczne. Powoduje to powstanie sieci relacji łączących użytkownika i jego urządzenia techniczne. Poprzez użytkowanie przekazuje on im część swojej energii, pojmowanej nie tylko jako siła, ale i zdolność jej wykorzystania. Energia na poziomie użytkownika to energia sferyczna.

To fragment książki Bóg cyborgów. Autorem jest  mgr dr Rafał Ilnicki – filozof techniki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Obecnie przygotowuje Obronił rozprawę doktorską dotyczącą „analizy technicyzacji kultury z perspektywy filozofii wirtualności”. Poczytajcie więcej na blogu Kompromitacje.

Edit: Dziękuję Czytelnikom za zwrócenie uwagi. Baza Ludzie Nauki pokazuje, że doktorat już obroniony.

Radiestezja w walce z wypadkami w Krakowie

Gazeta Krakowska opublikowała spektakularną składankę wypadków drogowych na łuku ul. Armii Krajowej w Krakowie:

Pod artykułem internauci zaczęli spekulować o przyczynach tak licznych wypadków:

Ekspertyzy wykazały iż zakręt jest wybudowany zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami. Badano żyły wodne, zakładano jakieś odpromienniki, ale w mojej opinii najlepiej zadziałały fotoradary które tam zamontowano.

Rzecz jasna, gdy pojawiają się gdzieś wypadki, to pierwszą przyczyną, jaka może przyjść do głowy, jest żyła wodna…

Ale może to jedna z wielu krakowskich legend? Otóż nie.

Pan Mirosław Mazurek, dyplomowany mistrz radiestezji, zaświadcza:

13 stycznia 1999 roku byłem jednym z czterech mistrzów radiestezji zabezpieczających odcinek drogi w Krakowie przy ul. Armii Krajowej. Jest to łuk prawoskrętny w kierunku Bronowic od hotelu Sofitel. Przyczyną ogromnej ilości wypadków na tej trasie jest wpływ promieniowania żył wodnych, co prowadzi do mimowolnego skurczu rąk oraz do chwilowej utraty panowania nad kierownicą. Poniżej powierzchni drogi zainstalowaliśmy moderatory geopatyczne typu MD2X i MD4X likwidujące szkodliwe promieniowanie. Po odpromieniowaniu liczba wypadków samochodowych zmniejszyła się do minimum (wyłączając przypadki gdzie przyczyną jest nadmierna szybkość jazdy). Pracę tę wykonano na zlecenie Miejskiego Zarządu Dróg w Krakowie. 

A więc za pieniądze podatników miasto Kraków walczyło z wypadkami drogowymi za pomocą radiestezji i „odpromienników”? Skutki widać na załączonym filmie.

O co chodzi z irańskim wehikułem czasu

Irański wehikuł czasu wbudził dużo szumu w internecie. Jednak napiszę o nim, bo pojawiło się trochę nieścisłości i sprzecznych informacji, a już zwłaszcza w polskim internecie. Okazuje się zresztą, że nawet anglojęzyczni dziennikarze, od których nasi zrzynają – i którzy mają nad naszymi przewagę co najmniej jednego dnia w dostarczaniu newsów – też mają problemy ze sprawnym posługiwaniem się google translatorem. Zatem parę wyjaśnień:

Pan Ali Razeghi twierdzi, że wynalazł coś w rodzaju maszyny czasu. Jednak tak naprawdę chodzi o „software i hardware” przewidujący przyszłość (płeć dzieci, śmierć krewnych, kursy walut, wojny, etc. na kilka lat do przodu). Można się tego dowiedzieć z oryginalnego wywiadu w gazecie Sharg.

Ali Razeghi, tabnak.irAli Razeghi, wynalazca systemu przepowiadającego przyszłość

Co ciekawe, wynalazca wspomina jednak, że pracuje też nad właściwym wehikułem do podróży w czasie, ale obecnie wciąż jeszcze ma kłopot ze ściągnięciem podróżnika z powrotem.

Bloger z Iran Pulse – domyślam się, że znający perski – twierdzi, że cały ten wywiad jest utrzymany w komicznym tonie. Z drugiej strony, uważa on, że wywiad jest wynikiem usiłowania irańskich mediów, by zachować twarz po pierwszej, entuzjastycznej notce prasowej, która ukazała się w gazecie Fars News. Wszyscy piszą (np. wspomniany bloger i dziennikarz z Foreign Policy), że Fars News wstydliwie zdjął ze swojej strony tę notkę. I rzeczywiście – ale można ją wciąż odnaleźć w pamięci google. Tutaj jej tłumaczenie.

Niektórzy dziennikarze, w tym polscy, poprzekręcali informacje i piszą, że pan Razeghi zarejestrował swój wynalazek w jakimś „państwowym Centrum Wynalazków”. Tymczasem w wywiadzie Razeghi mówi wyraźnie: Centrum Wynalazków Strategicznych to jest jego prywatna firma. Jest on jej dyrektorem, a tak naprawdę to dopiero ją rozkręca. Nawet dziennikarz z Foreign Policy nie bardzo umie znaleźć w internecie więcej informacji o tym centrum. Ostrożnie stwierdza, że Ali Razeghi raczej nie jest znanym naukowcem i raczej nie wynalazł wehikułu czasu.

Tymczasem sprawa jest prosta: Pan Razeghi to biznesmen, robiący pieniądze na firmach zajmujących się szeroko rozumianym doradztwem w sprawach patentów i wynalazków. Tak szeroko rozumianym, że osobiście wątpię, czy one naprawdę coś robią, poza inkasowaniem pieniędzy.

Oto dowód: Reklamy Razeghiego na pewnym portalu ogłoszeniowym. Tutaj np. pan Razeghi, w imię Mahometa, poleca usługi swojej firmy, szumnie nazwanej Pałac Ariów: wspieranie pracy wynalazców, warsztaty myślenia kreatywnego, doradztwo marketingowe i patentowe. A tutaj ogłoszenie o wspomnianym Centrum Wynalazków Strategicznych: Usługi dla ludności Iranu, studentów i nauczycieli – przekuwanie pomysłów w wynalazki pod doradztwem konsultantów, wszelakie doradztwo dotyczące patentów i komercjalizacji wynalazków. Jest numer telefonu, można zadzwonić.

Zatem zagadka rozwiązana. Ali Razeghi, jako sprytny biznesmen, narobił szumu w mediach, żeby zrobić reklamę swoim firmom. Na jednym blogu znalazłam opinię irańskiego internauty, że takie przekręty już się w tym kraju zdarzały – np. jakiś wynalazca twierdził, że odkrył lek na AIDS, a potem zwiał za granicę z pieniędzmi.