Elektrownie jądrowe wyrazem męskiego szowinizmu

We środowej Gazecie Wyborczej prof. Magdalena Środa opublikowała tekst „Męska energia jądrowa”. Cytuję zdanie, które wywarło na mnie głębokie wrażenie:

Może więc pora najwyższa (…) zacząć dyskutować, po pierwsze, o alternatywnych źródłach energii (wiatr, woda, słońce, biomasa), które w Polsce cieszą się wyłącznie pogardą decydentów, tak jakby wiatraki i baterie słoneczne były mniej męskie niż energia jądrowa.

Prof. Środa diagnozuje, że dla polskich polityków elektrownie jądrowe są dobre, bo nie-feministyczne! Czy ktoś z Czytelników natknął się w mediach na wypowiedź choć jednego decydenta, który by deklarował takie akurat kryteria oceny projektów energetycznych?  Bo ja nie. Kryteria te bywają rozmaicie głupie, ale nie takie.

Są więc dwie możliwości: a) Prof. Środa ma  genialnie wnikliwy psychoanalityczny wgląd w podświadomość polskich polityków. b) Albo to ona sama sprowadza kwestię wyboru źródeł energii dla Polski – do wojny płci.

Sądzę, że zachodzi ta druga możliwość. Niektórym wszystko się z dupą kojarzy, lecz prof. Środzie akurat wszystko kojarzy się z jądrem.

Na pocieszenie pani profesor podam tego linka, pod którym można sprawdzić, że  pozory mylą: Wśród naszych sąsiadów to właśnie Polska i jeszcze Białoruś są istnymi – jeśli można się tak wyrazić – matecznikami matriarchatu.