Satelita śledzi larwy pod korą sosny

Miesięcznik „Forum Akademickie” ma bardzo sympatyczny stały dział: „Z archiwum nieuczciwości naukowej”. Zwykle opisuje tam plagiaty i tego typu naukowe przekręty, co samo w sobie bywa lekturą pouczającą, ale nie pasuje do profilu Młodego Fizyka. Jednak w najnowszym numerze pojawiło się coś dla nas.

Miesięcznik „Przemysł Drzewny” znajduje się na liście czasopism punktowanych Ministerstwa Nauki (czyli że za publikacje w tym piśmie twój instytut dostanie bonusy). Jak pisze „Forum Akademickie”, czasopismo podobno (!) jest nawet recenzowane…

Na tych znamienitych łamach pojawiła się fałszywka. Ktoś podszywający się pod naukowców z SGGW opublikował tam artykuł:

Grupa badaczy z Wydziału Technologii Drewna SGGW w Warszawie pod kierownictwem dr. hab. Adama Krajewskiego (w skład której wchodziła jeszcze Maryla Kupczyk i dr Piotr Witomski) raportowała, jak to przy pomocy odbiornika GPS super dokładnie wyśledzili prędkości żerowania larwy spuszczela pospolitego (Hylotrupes bajulus) w drewnie sosny zwyczajnej. Ta 4,5−stronicowa praca, ilustrowana wspaniałymi kolorowymi fotografiami stadiów rozwojowych larw (które od kilku mm dorastają do 1,5 cm), opisywała nową technikę śledzenia ich ruchu w pniach drzew. Podana metodyka badań stwierdzała, że małym 3−4−milimetrowym larwom, będącym w początkowym stadium rozwoju, pod kontrolą mikroskopu skaningowego (sic!) wstrzykiwano nanonadajniki GPS (sic!) za pomocą nano−strzykawki (sic!).

Nadajniki były wyskalowane na śledzenie prędkości larwy od 0 do 50 mm na dobę (sic!) i kilkumilimetrowe larwy spuszczela wprowadzano w odpowiednio spreparowane drewno sosnowe. Jak podali autorzy, ruch larw śledzono poprzez odbieranie 3000−bitowych depesz nawigacyjnych, nadawanych przez satelity, zawierających: czas GPS, parametry poprawek zegara, efemerydy satelitów i informację o ich stanie technicznym. Każdy satelita wysyłał informację o położeniu i stanie larw żerujących w drewnie, co było podstawą do wyliczania ich prędkości.

Więcej w artykule Larwy na start w „Forum Akademickim”.


 

Reklama

Recenzja książki „Fizyka życia”

Napisał do mnie pewien pan z pewnej firmy. Poprosił o recenzję książki. Gotów był zapłacić i dowieźć mi książkę osobiście na terenie Warszawy. Jeśli nie ja, dodał, to może koleżanka z bloga Świat: Jak to działa? Ciekawe, dlaczego nie kolega? Bo kobiety bardziej naiwne są i łase na pochlebstwa?

Zapoznawszy się z Pani osiągnięciami …
Byłaby Pani wręcz wymarzoną recenzentką …
… publikacji, która powinna szczególnie zainteresować osoby takie jak Pani…

Z osiągnięciami trochę nie trafił, bo są one skromne. Ale że książka mnie zainteresuje – tu akurat trafił w dziesiątkę! Dlatego nie zwlekając zasiadłam do pisania recenzji. Fragmenty książki są dostępne w internecie, oszczędzę więc memu korespondentowi fatygi z dowozem. Z honorarium rezygnuję, boż przecie to dla dobra nauki.

Jak łatwo zgadnąć, nazwisko autora – John Freeslow – jest pseudonimem. Autor jest Polakiem:

…czy jest jakaś uczelnia, która w swej dyspozycji ma takie laboratorium jakie miałem ja? Żyłem w dwóch systemach: w polskiej odmianie radzieckiego socjalizmu i w polskim kapitalizmie, który po nim nastał w 1991 roku.

O czym jest książka:

Fizyka Życia to nauka o zasadach i prawach, które doprowadziły do tego, ze jesteśmy tym kim jesteśmy i zachowujemy się tak jak się zachowujemy.

Z tego bije po oczach, że skojarzenie tematu książki z fizyką jest mylne.

Czy Fizyka Życia jest czymś w rodzaju paranauki, czy też jest to prawdziwa nauka?

Dziedziny wiedzy, podobnie jak ludzie, mają swój wiek dziecięcy, młodzieńczy, dojrzały a czasem i starczy. Fizyka Życia wiek dziecięcy ma już dawno za sobą – jej prapoczątki sięgają szóstego stulecia przed naszą erą. Obecnie wchodzimy w wiek młodzieńczy – jeszcze nie ma wyrafinowanych układów równań matematycznych, ale już możemy formułować prawa uogólnione i dawać stosunkowo dobre wytyczne.

O „fizyce życia” można powiedzieć wiele – ale nie to, że jest fizyką. Nie jest w ogóle nauką przyrodniczą. Autor po prostu spisuje swoje przemyślenia i obserwacje. Zresztą –

Bazuję na obserwacjach nie tylko swoich. Uwzględniam badania naukowe i obserwacje innych osób. W kolejnych rozdziałach okaże się, że w Fizyce Życia doskonale mieszczą się myśli i obserwacje świętych i papieży oraz takich kanalii jak komendant obozu śmierci.

Bełkot znajdzie tu fizyk:

Rozpoczniemy od dualizmu natury rzeczy, którego prapodstawą jest fakt, że “rozsypane we wszechświecie cząstki grupują się”, ale gdzieś w tym Wszechświecie w wyniku tego grupowania pojawiają się strefy, w których oddziaływania grawitacyjne są na tyle małe, że cząstki znajdują się jakby w “stanie zawieszenia”. Stan ten przejawia się tym, że niektóre z nich w dalszym ciągu grupują się lecz są też i takie, które dążą do utrzymania stanu rozsypania. W strefach tych ogromną rolę zaczynają odgrywać oddziaływania inne niż grawitacyjne.

Bełkot znajdzie tu i biolog:

Drugim etapem będzie dokładne omówienie ewolucji biologicznej w oparciu o jej najprostszy model – proces doskonalenia ewolucyjnego. Następnie sformułujemy definicję życia, nieco odmienną od obecnych i odkryjemy mechanizmy samodoskonalenia się obiektów żywych.

Cele książki nakreślone zostały z dużym rozmachem:

Oczywiście będziemy musieli również odpowiedzieć na pytanie jak życie powstało, wyjaśnić zagadnienie śmierci i omówić powstanie organizmów wielokomórkowych.

Po czym, znając już podstawy, przejdziemy do tematów o wiele nam bliższych, czyli współistnienia szczególnych obiektów żywych – nas samych. Dowiemy się za pomocą jakich mechanizmów oddziałujemy na siebie na wzajem i spróbujemy przeanalizować takie zagadnienia jak funkcjonowanie nas samych w społeczeństwie, narodzie, biurze, fabryce i rodzinie.

Autor zapewnia jednak:

Na pewno nie jest to książka “oszołoma”, który pragnie odsłonić „prawdę absolutną”.

Książkę można zakupić w księgarniach internetowych oraz poprzez specjalną stronę internetową.

Co ciekawe, pod koniec października autor próbował kryptoreklamy w Wikipedii. Wikipedyści jednak szybko usunęli to hasło. Pozostało ono jeszcze w pamięci Google, ale ponieważ wkrótce pewnie zniknie, tutaj można obejrzeć kopię.

Nadążność – rozbudowany rodzaj oddziaływania pomiędzy dwoma lub więcej obiektami, które w sposób sobie tylko właściwy dążą do jakiegoś celu[1]. Owo dążenie nie musi być uświadomione, a celu częstokroć nie daje się precyzyjnie zdefiniować. Przykładem nadążności jest pościg rakiety samonaprowadzającej się na cel. Podczas wykładów z teorii stabilności, zagadnienie to było omawiane przez profesora Romana Gutowskiego z Politechniki Warszawskiej. W XXI wieku poruszył je John Freeslow w książce pt. „Fizyka życia”.

Fizyka. Nadążność jest jedną z podstawowych relacji zachodzących pomiędzy obiektami materialnymi. Fizycy tradycyjnie wywodzą ją poprzez analogię z grawitacją. Tak jak ciała fizyczne przyciągają się z pewną siłą (proporcjonalną do ich masy i odległości między nimi), tak też obiekty żywe lub sterowane za pomocą układów scalonych oddziałują na siebie, dążąc do określonych celów. Owe cele może być rozmaite; przeważnie jednak stanowią one razem naturalny konflikt interesów, gdyż realizacja celu przez jednego z nich oznacza niezrealizowanie zadania przez drugiego.

Biologia. Wiele oddziaływań spotykanych w przyrodzie okazuje się być zjawiskami o charakterze nadążnym. Celem antylopy uciekającej przed gepardem jest umknięcie drapieżnikowi i w konsekwencji przeżycie. Celem geparda podejmującego pogoń jest dopadnięcie ofiary i pożywienie się.

Socjologia. Pełne działań nadążnych są również rozmaite interakcje społeczne, w których dochodzi między ludźmi do konfliktu interesów. Tu także osiągnięcie celu przez jedną ze stron z reguły wiąże się ze stratą czy porażką drugiej osoby bądź grupy społecznej. Za przykład w tym względzie posłużyć może chociażby spór o przysłowiową miedzę.

Hm, wygląda na to, że moja recenzja zamieniła się w zbiór cytatów. Cytaty zrecenzowały się same. Nie mam nic do dodania.