Napisał do mnie pewien pan z pewnej firmy. Poprosił o recenzję książki. Gotów był zapłacić i dowieźć mi książkę osobiście na terenie Warszawy. Jeśli nie ja, dodał, to może koleżanka z bloga Świat: Jak to działa? Ciekawe, dlaczego nie kolega? Bo kobiety bardziej naiwne są i łase na pochlebstwa?
Zapoznawszy się z Pani osiągnięciami …
Byłaby Pani wręcz wymarzoną recenzentką …
… publikacji, która powinna szczególnie zainteresować osoby takie jak Pani…
Z osiągnięciami trochę nie trafił, bo są one skromne. Ale że książka mnie zainteresuje – tu akurat trafił w dziesiątkę! Dlatego nie zwlekając zasiadłam do pisania recenzji. Fragmenty książki są dostępne w internecie, oszczędzę więc memu korespondentowi fatygi z dowozem. Z honorarium rezygnuję, boż przecie to dla dobra nauki.

Jak łatwo zgadnąć, nazwisko autora – John Freeslow – jest pseudonimem. Autor jest Polakiem:
…czy jest jakaś uczelnia, która w swej dyspozycji ma takie laboratorium jakie miałem ja? Żyłem w dwóch systemach: w polskiej odmianie radzieckiego socjalizmu i w polskim kapitalizmie, który po nim nastał w 1991 roku.
O czym jest książka:
Fizyka Życia to nauka o zasadach i prawach, które doprowadziły do tego, ze jesteśmy tym kim jesteśmy i zachowujemy się tak jak się zachowujemy.
Z tego bije po oczach, że skojarzenie tematu książki z fizyką jest mylne.
Czy Fizyka Życia jest czymś w rodzaju paranauki, czy też jest to prawdziwa nauka?
Dziedziny wiedzy, podobnie jak ludzie, mają swój wiek dziecięcy, młodzieńczy, dojrzały a czasem i starczy. Fizyka Życia wiek dziecięcy ma już dawno za sobą – jej prapoczątki sięgają szóstego stulecia przed naszą erą. Obecnie wchodzimy w wiek młodzieńczy – jeszcze nie ma wyrafinowanych układów równań matematycznych, ale już możemy formułować prawa uogólnione i dawać stosunkowo dobre wytyczne.
O „fizyce życia” można powiedzieć wiele – ale nie to, że jest fizyką. Nie jest w ogóle nauką przyrodniczą. Autor po prostu spisuje swoje przemyślenia i obserwacje. Zresztą –
Bazuję na obserwacjach nie tylko swoich. Uwzględniam badania naukowe i obserwacje innych osób. W kolejnych rozdziałach okaże się, że w Fizyce Życia doskonale mieszczą się myśli i obserwacje świętych i papieży oraz takich kanalii jak komendant obozu śmierci.
Bełkot znajdzie tu fizyk:
Rozpoczniemy od dualizmu natury rzeczy, którego prapodstawą jest fakt, że “rozsypane we wszechświecie cząstki grupują się”, ale gdzieś w tym Wszechświecie w wyniku tego grupowania pojawiają się strefy, w których oddziaływania grawitacyjne są na tyle małe, że cząstki znajdują się jakby w “stanie zawieszenia”. Stan ten przejawia się tym, że niektóre z nich w dalszym ciągu grupują się lecz są też i takie, które dążą do utrzymania stanu rozsypania. W strefach tych ogromną rolę zaczynają odgrywać oddziaływania inne niż grawitacyjne.
Bełkot znajdzie tu i biolog:
Drugim etapem będzie dokładne omówienie ewolucji biologicznej w oparciu o jej najprostszy model – proces doskonalenia ewolucyjnego. Następnie sformułujemy definicję życia, nieco odmienną od obecnych i odkryjemy mechanizmy samodoskonalenia się obiektów żywych.
Cele książki nakreślone zostały z dużym rozmachem:
Oczywiście będziemy musieli również odpowiedzieć na pytanie jak życie powstało, wyjaśnić zagadnienie śmierci i omówić powstanie organizmów wielokomórkowych.
Po czym, znając już podstawy, przejdziemy do tematów o wiele nam bliższych, czyli współistnienia szczególnych obiektów żywych – nas samych. Dowiemy się za pomocą jakich mechanizmów oddziałujemy na siebie na wzajem i spróbujemy przeanalizować takie zagadnienia jak funkcjonowanie nas samych w społeczeństwie, narodzie, biurze, fabryce i rodzinie.
Autor zapewnia jednak:
Na pewno nie jest to książka “oszołoma”, który pragnie odsłonić „prawdę absolutną”.
Książkę można zakupić w księgarniach internetowych oraz poprzez specjalną stronę internetową.
Co ciekawe, pod koniec października autor próbował kryptoreklamy w Wikipedii. Wikipedyści jednak szybko usunęli to hasło. Pozostało ono jeszcze w pamięci Google, ale ponieważ wkrótce pewnie zniknie, tutaj można obejrzeć kopię.
Nadążność – rozbudowany rodzaj oddziaływania pomiędzy dwoma lub więcej obiektami, które w sposób sobie tylko właściwy dążą do jakiegoś celu[1]. Owo dążenie nie musi być uświadomione, a celu częstokroć nie daje się precyzyjnie zdefiniować. Przykładem nadążności jest pościg rakiety samonaprowadzającej się na cel. Podczas wykładów z teorii stabilności, zagadnienie to było omawiane przez profesora Romana Gutowskiego z Politechniki Warszawskiej. W XXI wieku poruszył je John Freeslow w książce pt. „Fizyka życia”.
Fizyka. Nadążność jest jedną z podstawowych relacji zachodzących pomiędzy obiektami materialnymi. Fizycy tradycyjnie wywodzą ją poprzez analogię z grawitacją. Tak jak ciała fizyczne przyciągają się z pewną siłą (proporcjonalną do ich masy i odległości między nimi), tak też obiekty żywe lub sterowane za pomocą układów scalonych oddziałują na siebie, dążąc do określonych celów. Owe cele może być rozmaite; przeważnie jednak stanowią one razem naturalny konflikt interesów, gdyż realizacja celu przez jednego z nich oznacza niezrealizowanie zadania przez drugiego.
Biologia. Wiele oddziaływań spotykanych w przyrodzie okazuje się być zjawiskami o charakterze nadążnym. Celem antylopy uciekającej przed gepardem jest umknięcie drapieżnikowi i w konsekwencji przeżycie. Celem geparda podejmującego pogoń jest dopadnięcie ofiary i pożywienie się.
Socjologia. Pełne działań nadążnych są również rozmaite interakcje społeczne, w których dochodzi między ludźmi do konfliktu interesów. Tu także osiągnięcie celu przez jedną ze stron z reguły wiąże się ze stratą czy porażką drugiej osoby bądź grupy społecznej. Za przykład w tym względzie posłużyć może chociażby spór o przysłowiową miedzę.
Hm, wygląda na to, że moja recenzja zamieniła się w zbiór cytatów. Cytaty zrecenzowały się same. Nie mam nic do dodania.