Pan Stanisław Heller w swoich dziełach stara się poruszać po obszarze filozofii. Nie mam kompetencji do oceniania jakości jego rozważań filozoficznych. Problem jednak w tym, że w tych pracach autor przekracza granice pomiędzy naukami i stara się wkroczyć na terytorium fizyki. Czyli tam, gdzie hipotezy dotyczące działania świata należy formułować za pomocą aparatu matematycznego, a ich przewidywania (uzyskane za pomocą obliczeń) sprawdzać w powtarzalnych eksperymentach. "Shut up and calculate!" – mawiał Richard Feynman.
Podam tu przykład beztroski pana Stanisława Hellera w przekraczaniu granic między filozofią i fizyką. Fragment wykładu:
Oto popatrzmy na Słońce: Słońce się obraca. Biorąc po uwagę promień w związku z prędkością i szybkością wnioskujemy, że prędkość kątowa jest stała.
Akurat nieprawda. Słońce nie jest bryłą sztywną. Z obserwacji wynika, że różne jego rejony obracają się nierównomiernie.
Kiedy jednak będziemy analizować prędkość liniową punktów leżących na promieniu, to okaże się, że najwolniej poruszać się będą punkty bliskie środka, a najszybciej bliskie powierzchni Słońca.
Nieprawda. Przepływy materii we wnętrzu Słońca są o wiele bardziej skomplikowane .
Spójrzmy teraz na planety: Merkury, Wenus, Ziemia i Mars rotują wolno wokół swych osi. Za to planety – olbrzymy nawet nazywane są szybkorotującymi.
Nieprawda. Z obserwacji wynika, że nie ma takiej zależności.
To pierwsza zgodność z cybernetyczną regułą odniesień.
Tu napotykamy przekroczenie granicy fizyki i filozofii. Pomijając już to, że "obserwacje" astronomiczne autora są błędne – on te "dane doświadczalne" konfrontuje z jakąś nie fizyczną, lecz czysto filozoficzną teorią ("cybernetyczna reguła odniesień"). Jak się okaże dalej, taką teorię filozoficzną – rzekomo popartą danymi doświadczalnymi – autor z powrotem sprowadzi na terytorium fizyki, mianowicie na podstawie teorii poczyni przewidywania zjawisk fizycznych! Tymczasem idźmy dalej:
Zwróćmy uwagę na Słońce po raz drugi. Słońce nie rotuje wedle reguły ciała sztywnego, lecz mieli się w ten sposób, że warstwy równikowe Słońca przemieszczają się szybciej niż podbiegunowe.
Teraz autor czyni więc niezrozumiały dla mnie przeskok, bo przyznaje, że rzeczywiście Słońce nie zachowuje się jak bryła sztywna.
Zatem rzeczywisty promień Słońca ma odchylenie od prostej. Ideograficznie można zobrazować to tak:
Autor używa terminu "promień" w nieprawidłowy sposób, ale da się z tego zrozumieć, że po prostu rozrysował odchylenie prędkości kątowej od stałej (taka byłaby w przypadku bryły sztywnej). Niestet, ten rysunek jest też wyssany z palca, nie poparty żadnymi rzeczywistymi danymi – patrz link wyżej.
Zwróćmy więc teraz uwagę na położenia osi obrotów planet. Rytm zmian położeń osi obrotów planet jest bardzo zgodny ze zjawiskiem niejednorodności kierunkowej promienia Słońca. I nie jest przypadkiem, że oś Urana leży w płaszczyźnie orbity obiegu tej planety.
Nieprawda. Nachylenie osi planet jest bardzo różne i nie podlega prostej regule.
Zapewne Czytelnicy, którzy mają już za sobą lekturę książki "Cybernetyczny sens…" zdołają sobie dodać przykład czwarty: asymetria mas protonu i elektronu.
Bełkot. Nie widać żadnego związku pomiędzy tym zjawiskiem, a poprzednimi "rozważaniami".
Teraz drugi fragment wykładu o tym samym "zagadnieniu".
Słońce jest obiektem mielącym się, a więc takim, w którym zachodzi różnica prędkości między obszarami równikowymi a podbiegunowymi. Zatem promień geometryczny Słońca nie jest odcinkiem prostym, lecz krzywym.
Nieprawidłowe użycie pojęcia "promień".
Odbicie tego faktu realizują planety przez odmienne nachylenia swych osi obrotowych względem Słońca: to zbieżność pierwsza.
Jak się rzekło, nieprawdziwa.
Jeżeli prędkość kątową przełożymy na prędkość liniową, to prędkość ta wzrasta w miarę oddalenia od środka. Zwróćmy zatem uwagę, że planety najbliższe Słońcu są wolnoobrotowe, zaś planety olbrzymy należą do szybko obracających się. Zgadza się to z odniesieniem do odwrotności między mikro- a makrokosmosem. W podobny sposób przebiega przybór gęstości: planety najbliższe Słońcu są procesualnie związane z najgłębszymi warstwami naszej gwiazdy, a przeto masywność ich jest zgodna z ich odniesieniem. To zgodność druga i trzecia.
Planety olbrzymy swoimi sposobami bycia odzwierciedlają liniową i gęstościową dynamikę warstw średnich i górnych Słońca. Kiedy fotografować Słońce z użyciem filtrów selekcjonujących promieniowanie, to okaże się, że: im wyższa częstotliwość promieniowania jest ekspozycyjnym oglądem tarczy słonecznej, to jej średnica maleje. Stąd w szczególnie wysokiej częstotliwości centrum Słońca przybierze przejaw krążka czarnego.(!) Natomiast Słońce fotografowane w podczerwieni ma średnicę geometryczną o dobry milion kilometrów większą niż średnica dla nas ludzi optyczna.(!) Słońce przechodzi zatem zjawiskowo w czerń makrokosmiczną Olbersa, aby na tle tej czerni się odcinać. Stąd gwiazdy nie podgrzewają czerni Olbersa, jak i promieniowania wysoko przenikliwe nie wywołują efektu ciepła i nie wnoszą przyczynku temperaturowego do obiektów, które przenikają.
Autor wymyślił na użytek swoich rozważań filozoficznych pojęcie "czerń Olbersa". Przekraczając granicę pomiędzy filozofią a fizyką, wprowadza następnie to pojęcie do rozważań fizycznych, jednak nie definiując go wcale w terminach fizycznych. Stąd nie wiadomo, co w fizyce miałoby np. oznaczać "podgrzewanie czerni Olbersa".
Ponieważ tegoż rytmu nie uwzględnia abstrakcjonizm matematyczny, przeto opisy matematyczne załamują się w miejscach, gdzie relacje fizyczne ulegają odwróceniu lub znoszeniu częściowemu.
Bełkot. Oczywiście, że matematyczny aparat fizyki nie opisuje zjawisk, których nie da się ująć ilościowo. Takich, jak "podgrzewanie czerni Olbersa", które w ogóle nie wiadomo czym jest z punktu widzenia fizyki.
Wróćmy do przewidywań "teorii" Stanisława Hellera. Po pierwsze, dane doświadczalne, jakoby ją popierające, są fałszywe. Po drugie, teoria sama w sobie – ze specyficznym językiem, jakim została wyrażona – nie należy do dziedziny fizyki. Jednak autor ponownie przekracza granice pomiędzy filozofią i fizyką, starając się za pomocą swej teorii przewidzieć zjawiska fizyczne:
Skoro w przejściu między sygnałem i brakiem sygnału oraz odwrotnie nie może wystąpić przerwa, jak zniknęłaby natychmiast funkcja bitu (brak sensu składowych bitu w pojedynkę), nieuchronnym staje się konieczność stwierdzenia: składowe bitu są względem siebie procesualnie natychmiastowe. Fakt ten unieważnia jednoznacznie twierdzenie Einsteina o górnej granicy prędkości "c" realizowaną przez światło.
Nie jest dla mnie jasne, jak to się ma do ogólnej teorii autora. Tak czy inaczej, jest to nie poparte danymi doświadczalnymi – wręcz przeciwnie, to teoria Einsteina ma mocne podstawy empiryczne.
A tu kolejne przewidywania dotyczące zjawisk fizycznych:
Z materiałów szczegółowych, które niniejsze opracowanie sygnalizuje, wynika, iż wybuch nuklearny w kosmicznej przestrzeni wokółziemskiej jest równoznaczny z wyzwoleniem procesu narodzin gwiazdy (sic!). Energia wyzwalająca się w efekcie bomby atomowej wcale nie jest energią tkwiącą w uranowcach czy wodorze. Jest to energia związania postaciowego w Układzie Słonecznym
Układ Słoneczny jest makrokosmiczną formą napięcia między zawartością i objętością Wszechświata, a my jeszcze nie świadomi tego, że istotowość energetyczna wodoru i uranu tkwi przyczynowo w sprzeczności postaciowej w skali Układu Słonecznego i naszej Galaktyki. Ostrzeżenie nasze, że tępe manipulacje z promieniotwórczością grożą narodzinami gwiazdy i wysadzeniem Układu Słonecznego poprzez zniszczenie jego stabilności postaciowej nie było czczą igraszką.
Jak na razie, żadnen z wybuchów jądrowych wykonanych na Ziemi nie spowodował narodzin gwiazdy i zagłady Układu Słonecznego.