Warto przeczytać krótki tekst o ks. Sedlaku w Gazecie Wyborczej. Otóż pewna szkoła wyższa zorganizowała konferencję na temat jego dorobku. Szkoda, że red. Cieśliński nie wypunktował dokładniej, co jest nie tak z teoriami Sedlaka. Starają się to zrobić internauci w komentarzach pod artykułem.
Internauta cmoscmos pisze:
Ja czytając w tamtych czasach książkę Sedlaka („Homo Electronicus„, czy jakoś tak) miałem wrażenie, że publikacja jej w naukowej serii „+/- nieskończoność” z podkreśleniem że autor jest profesorem na KUL-u miało na celu kompromitację tej uczelni i kościoła przy okazji. Sorry, ale to był totalny bełkot, taka próba napisania jak największej ilości zdań z przymiotnikiem „kwantowomechaniczny„, nie udało mi się tam znaleźć dyskutowalnej tezy, a wszystkie podane w niej liczby i sprawdzalne fakty były błędne. Od tego czasu jestem zdecydowanym przeciwnikiem finansowania KUL-u ze środków państwowych.
Ja czytałem „Homo electronicus” w roku 1984. Użycie w każdym zdaniu mądrego słowa „kwantowomechaniczny” nie powoduje że to zdanie zaczyna mieć sens. On na przyklad na poważnie wysnuwał teorie, że rozwój mózgu o hominidów był związany ze zmianą postawy na wyprostowaną, bo pola elektromagnetyczne zaczęły działac wzdłuż kręgosłupa, a nie w poprzek. Pomijając nawet bzdurne założenie że kierunek tych pól elektromagnetycznych jest jakoś związany z kierunkiem wektora grawitacji (może na biegunie dałoby się to jakoś uzasadnić, ale skąd tam hominidy?) to taką teorię można obalić jednym paluszkiem – gdzie te wspaniałe mózgi żyraf, które przecież też mają kręgosłup bliski pionu, ale znacznie dłuższy.
No i jeżeli profesor od czegokolwiek uwaźa za tajemnicę dlaczego kiedyś do robienia stali wystarczała dymarka (robił eksperymenty z dymarkami) a teraz potrzeba całej huty to trudno brać poważnie jakiekolwiek jego wynurzenia. Ja rozumiem że wtedy nie było internetu, a w bibliotece KUL-u nie było nic o metalurgii, ale naprawdę można było znaleźć jakąś książkę na ten temat i się dowiedzieć, zamiast bzdurzyć o niewyjaśnionych tajemnicach. A w całej książce nie było sformułowanej ani jednej tezy. Specjalnie szukałem. Ani jednej. Nawet najmniejszej. Tylko nic nie znaczący bełkot ze słowem „kwantowomechniczny” w każdym zdaniu.
No, może nie w każdym zdaniu, ale można sobie sprawdzić, że Homo electronicus to rzeczywiście bełkot. W innych pismach ks. Sedlaka, nawet o tak intrygujących tytułach, jak Technologia Ewangelii, jest to samo. „Strumień świadomości” pełen mądrych wyrazów, ale nic nie znaczący.
Jednak ks. Sedlak cieszy się w Polsce niezrozumiałą estymą. Jak pisze Katolicka Agencja Informacyjna, miasto Radom ustanowiło rok 2011 rokiem ks. Sedlaka:
W konfesjonale radomskiej katedry, gdzie przez lata spowiadał ks. Sedlak, ma pojawić się tabliczka upamiętniająca wybitnego kapłana.
O Sedlaku przychylnie piszą różne uczelnie. Miesięcznik Uniwersytetu Śląskiego publikuje artykuł: Bóg dokonuje się kwantowo. Kwartalnik naukowy Uniwersytetu Kardynała Stanisława Wyszyńskiego publikuje artykuł: Granice wiedzy i wiary w ujęciu W. Sedlaka na tle współczesnych typów relacji między naukami przyrodniczymi a refleksją teologiczno-filozoficzną. Z tych tekstów wynika, że polska myśl teologiczna (hłe hłe) uważa ks. Sedlaka za prawdziwego naukowca-przyrodnika, w dodatku łącznika z teologią. Najwidoczniej tego rodzaju pseudonaukowe bajania łatwo dają się wkomponować w to, co w Polsce nazywa się uprawianiem teologii katolickiej.
Oczywiście Katolicki Uniwersytet Lubelski, alma mater księdza, poświęca mu dużo wzmianek w internecie. Co ciekawe, studenci są tam uczeni teorii Sedlaka! Tutaj lista zagadnień do kolokwium z jakiegoś przedmiotu. Nie jestem pewna, co to za przedmiot i kto go wykłada, ale pracuje na KULu prof. Józef Zon, uczeń Sedlaka. Czyżby to on? Jest kierownikiem i jedynym pracownikiem Katedry Biologii Teoretycznej KUL.
Na marginesie, ciekawa jest organizacja tej uczelni, bo Katedra Biologii Teoretycznej należy do Instytutu Filozofii Przyrody i Nauk Przyrodniczych. Należy do niego również Katedra Fizyki Teoretycznej. Jeśli chodzi o katedrę fizyki, to część jej pracowników rzeczywiście uprawia fizykę, a część zajmuje się tylko filozofią jakoś tam powiązaną z zagadnieniami fizyki. Natomiast nazwa „Katedra Biologii Teoretycznej” jest myląca, bo nikt nie zajmuje się tam biologią. Prof. Zon poświęca się jedynie filozofii jakoś tam powiązanej z biologią.
Ciekawe jest, że prof. Zon wystąpił na KULowskiej konferencji poświęconej pseudonauce i paranauce z referatem o twórczości ks. Sedlaka: Kryteria demarkacji między nauką, para- i pseudonauką na przykładzie kontrowersji wokół bioplazmy. Brzmi dość dobrze, sugeruje, że ks. Sedlak na bakier z nauką jednak był. Ale ciekawe co było w referacie? Znalazłam dłuższą pracę prof. Zona na ten temat: Bioplazma i plazma fizyczna w układach żywych – Studium przyrodnicze oraz filozoficzne. Jest zadziwiająca. Bo z jednej strony streszcza zarzuty o nienaukowość, jakie stawiano Sedlakowi (str.157), i niby przyznaje im rację, ale podsumowuje:
Po zapoznaniu się z przedstawionymi listami argumentów i opinii negatywnych, sformułowanych w odniesieniu do twórczości Sedlaka oraz Sedlaka jako osoby widać, że zdecydowanie przeważają te o charakterze metodologicznym, metodycznym oraz personalnym. Argumentów rzeczowych jest stosunkowo niewiele.
Czyli tak: Argumenty ad personam są brzydkie. OK. Ale argumenty metodologiczne są jakby przeciwstawione „argumentom rzeczowym”. Że niby krytykowano metodologię badań Sedlaka, lecz „rzeczowych” błędów mu nie wykazano. To zabawne, bo czytając strumień świadomości księdza profesora widzimy, że najpierw potrzeba by jakiejkolwiek metodologii, żeby móc sformułować rzeczowe tezy, które można poddać dyskusji. A tych tez, jak napisał cmoscmos, najwyraźniej nie ma.
W dalszym ciągu tego rozdziału autor lamentuje nad tym, że nikt się na Sedlaku nie poznał, bo gdyby oczyścić i usystematyzować jego idee, to na pewno! na pewno! miałyby wartość poznawczą i aplikacyjną. Przecież Sedlak był samoukiem, nie miał wsparcia laboratoryjnego i finansowego. Przecież był ambitny i świadomie narażał się na frontalne ataki. To smutne, ale w Polsce panuje kult dobrych chęci. Tymczasem w naukach przyrodniczych liczą się wyniki, a nie dobre chęci. Takie tłumaczenia są niepoważne.
Prof. Zon jednak brnie jeszcze dalej: Mówi, że cała ta sedlakowska bioplazma to metafora, i że stworzenie owej metafory jest zasługą księdza profesora dla nauk przyrodniczych, bo „metafory mają swoje pełnoprawne miejsce także w języku biologii i biofizyki”. A w następnych rozdziałach – autor proponuje dalsze badania nad znalezieniem mimo wszystko „bioplazmy” w organizmach żywych.