Trzy lata temu pisałam o bioantygrawitacji, wynalazku rosyjskiego entomologa Griebiennikowa. Tego, co to latał na platformie antygrawitacyjnej nad Nowosybirskiem, ale że antygrawitacja okazała się powodować niewidzialność, więc nic dziwnego, że nikt go nie zauważył. (Tu relacja z lotu, gdzieś tak w 2/5 tekstu.)
Przy okazji zwróćcie uwagę – w owej relacji Griebiennikow twierdzi, że razem ze swoją platformą nie rzucał nawet cienia. A tu na zdjęciu – cień jest! No cóż, jednak cień okazał się niezbędny, żeby pokazać, że uczony lata…
Właśnie dzisiaj ktoś z portalu NewWorldOrder odkrył zapomnianego entomologa na nowo.
Powoli jednak naukowcy, co prawda nieśmiało, ale wycofują się ze swych negatywnych opinii. Profesor Aleksander Konkretnyj z Rosji stwierdził, że „najwidoczniej jakiś efekt jednak zaobserwowano”, zaś pracownik rosyjskiej Akademii Medycznej Jurij Czeredniczenko po śmierci Grebiennikowa opublikował artykuł, w którym stwierdził, że wynalazek entomologa nie jest tylko wytworem jego fantazji, a ludzie, którzy tak sądzą, „popełniają gruby błąd”.
Warto przeczytać cały uroczy artykuł.